Ależ czekałem na napisanie tego posta. Dziesiątki razy redagowałem te zdania w myślach. Zawsze z tą samą informacją. Zawsze. Inaczej tego posta chyba by poprostu nie było. Nie mialby sensu...
Wszystko zaczęło się w sobotę 1 października. Jak na prawdziwą złotą rączkę przystało - profesjonalnie skręciłem Joance komódkę. Długoletni romans z IKEĄ oparty nie tylko na klopsikach szwedzkich po raz kolejny się opłacił. Po skończonej pracy - jak na złotą rączkę przystało - przyszedł czas na poczęstunek. Usiadłem do stołu i nagle poczułem dziwne mrowienie z tyłu głowy. Dość intensywne i nieprzyjemne uczucie. Wystraszyłem się, bo coś takiego spotkało mnie pierwszy raz. W planach mieliśmy jeszce wycieczkę do kina, ale zupełnie nie czułem się na siłach. Po powrocie do domu króta drzemka postawiła mnie na nogi, także kino udało się zaliczyć, ale samopoczucie wpadło zdecydowanie w tendencję zniżkową. Bez wdawania się w szczegóły - okres od początku października do momentu przyjścia na świat Małej uważam za najgorszy w życiu. Momentami było mi na prawdę bardzo ciężko. Dziwne zawroty głowy. Uciski w czaszcze. Ból raczej sporadycznie (na szczęście). Na to wszystko nałożyła się nerwica, z którą borykam się już ponad 10 lat. Miodzio... Zaliczyłem dwie wizyty u fastlege. Badania krwi i EKG nic nie wykazały. Biedny Olav nie wiedział co jeszcze może ze mną zrobić, więc dostałem skierowanie na rezonans magnetyczny z adnotacją MR CAPUT (sic!)Trochę ulżyło mi po wygooglowaniu, że MR oznacza 'Magnetisk Resonanstomografi', a CAPUT nie ma nic wspólnego z zapamiętanym z dzieciństwa 'Hitler Kaput', a oznacza po prostu głowę... Termin dostałem na 23 grudnia. Dziwnie się z tym trochę czułem... Jakie będą te święta? W międzyczasie przesunęli mnie na 15 grudnia. Dużo lepiej. Samo badanie - 12 minut w bezruchu z Rodem Stewardem w słuchawkach i wściekłym brzęczeniu tomografu. Przez pierwszą połowę serce biło mi jak szalone. W drugiej udało mi się uspokoić. 5 minut więcej i pewnie bym usnął ;) Szczęśliwy wyszedłem z kliniki. Święta - jak już pisałem - okazały się być wyśmienite. Jeszcze przed końcem roku Ewa była u swojego fastlege i dowiedziała się, że Olav jest na urlopie. Czyli wyniki poznam w nowym roku. Ile czasu mu dać? Tak gdzieś do 15 stycznia... Akurat miesiąc minie...
Dziś Ewa poruszyła temat zmiany fastlege. Chińczyk ponoć lepszy. Stara się. Nawiązuje więź z pacjentem. Ale, żeby 'wyczyścić konto' przed zmianą muszę poznać te cholerne wyniki! Z duszą na ramieniu, na nogach z waty zadzwoniłem. Jest minus...
Ingen kommentarer:
Legg inn en kommentar