Z planowanych 8 godzin snu wyszło mi nieco ponad cztery. Jak to mówią - ten typ tak ma. Mała obudziła się w nocy jak to ma w zwyczaju - dopełnić gastro-rytuału. Przebudziłem się i już nie mogłem usnąć (w odróżnieniu do Małej Mi ;)). Powalczyłem do 5 i uznając własną porażkę zwlokłem się z wyrka. Jednak nie ma tego złego - postanowiłem wykorzystać puste jeszcze ulice i pouczyć się nowej zabawki.
Tak więc - droga do pracuni:
i z powrotem - do domciu:
Milusio. Śpiąco, ale milusio ;)
Ingen kommentarer:
Legg inn en kommentar