Miało być na temat mojej definicji downshiftingu. Ale nie będzie. Będzie wpis, który logicznie powinien pojawić się dopiero po zdefiniowaniu pojęcia, bo do niego bezpośrednio nawiązuje. Ale kolejność jak widać też może być wywrócona do góry kołami. A co - mój blog!
Z drugiej strony może nie do końca taka z tego profanacja. Bo przecież zamiast poświęcać jeden, spójny i zamknięty wpis definicji downshiftingu - mogę spróbować stworzyć taką definicję na przestrzeni wielu wpisów. Definicja nie musi też być teoretycznym wywodem. W zamian mogę ją oprzeć na przykładach, które moim zdaniem wpisują się w moje pojęcie downshiftingu. I taki też przykład dziś.
Bez względu na to jak bardzo mieszane uczucia mam w stosunku do Fenriza - zawsze będę darzył go wielkim szacunkiem za niewymierny zastrzyk doznań jakie mu zawdzięczam jako jednemu z praojców Norweskiego Black Metalu.W sumie już samo przejście Darkthrone od szwedzkiego death było czystą formą downshiftingu. Po wyśmienitym technicznie i klimatycznie 'Soulside Journey' w Peaceville nie uwierzyli Nocturno Culto, że o to przywiózł im nowy materiał Darkthrone - 'A Blaze in the Nothern Sky'. Regresja techniczna, brzmieniowa i kompozycyjna w takiej skali nie miała chyba precendensu.
Ileś lat później Fenriz zapytany o swojego idola jeżeli chodzi o perkusję - bez wahania wymienia Phila 'Philty Animal' Taylora z Motorhead, ze względu na jego nichlujną i często nierówną grę. Mijają kolejne lata, w wiodącą pozycję Darkthrone nikt nie śmie wątpić i nagle w 2006 roku wychodzi 'The Cult is Alive', którym Fenriz wycina numer całemu BM-światkowi zwracając się w strone punk / crust punk.
Dla czego są to dla mnie przyklady downshiftingu? Wszystkie te ruchy byly przede wszystkim szczere. Swiadczą też o ciągłej opozycji Fenriza wobec współczesnym trendom. Tych przykładów znalazłbym dużo więcej śledząc poczynania Fenriza. Co jeszcze jest ważne - Fenriz pokazał, że nie chodzi o techniczne umiejętności, gładkie brzmienie i generalnie - dążenie do powszechnie rozumianej doskonalości. Dla niego doskonałością właśnie jest niechlujna i nierówna gra Plugawego Zwierzaka ;) Wbrew pozorom nie oznacza to jednak pójścia na łatwiznę i porzucenia jakiegokolwiek rozwoju. Podążanie ścieżką regresji również wymaga pracy, wysiłku i wyrzeczeń. Czasem może być ona nawet bardziej zawiła i niedostepna niż ścieżka szkolnej perfekcji. Jaka jest zatem różnica? Wydaje mi się, że szczerość wobec samego siebie. Efekt końcowy powinien szczerze zadowalać samego twórcę, a nie opinię publiczną i społeczeństwo skażone komercjalizmem i 'konwenansami'. Dość dobrze podsumowuje to złota myśl: 'You were born an original. Don't die a copy.' Może to jest właśnie istota downshiftingu? W każdym razie moim zdaniem nie jest to wcale takie łatwe...
Ingen kommentarer:
Legg inn en kommentar