torsdag 8. desember 2011

Żarty na bok.

Zima wreszcie raczyła o sobie przypomnieć. W sumie, to aż wstyd że robi to tak późno - tym bardziej na północy, która niejako z zasady powinna być mroźna. Tak przynajmniej twierdzi większość naszych znajomych z Polski, bo my na razie aż tak wyraźnej różnicy nie odczuliśmy ;)
Dziś  rano 6 na minusie, więc przy wyborze okrycia wierzchniego ważną cechą była możliwość zapięcia pod samą szyję. Martensy obtarły, więc żeby dać odpocząć nogom - obuw lżejszy, acz wciąż zimowy. Ślizgo w każdym razie tak samo. W pracuni dzień zleciał bez większych emocji. W drodze powrotnej oparłem się pokusie nabycia czegokolwiek dla chwilowej przyjemności - dzienna lekcja z downshiftingu odrobiona!
Śniegu w mieście jeszcze jak na lekarstwo - albo wręcz wcale. Gazety donoszą, że na Tryvannie warunki do jeżdżenia nawet są, ale nawet z poczuciem ulgi pogodziłem się z myślą o abstynencji do końca roku. No chyba, że Bartek przypomni sobie o mnie przy przygotowywaniu sprzętu do sezonu. W końcu ma żelazko... ;)
Po południu też zimno. Trzeba wygrzebac kalesonki. I dłonie marzną. Przydały by mi się rękawiczki. Takie ładne - czarne, skórzane. Powinny być ciepłe, bo to w koncu mroźna północ. Ale zdecydowanie bardziej wyjściowe niż sportowe. Po powrocie do domu dochodzę jednak do wniosku, że nie potrzebuję rękawiczek. Mam przecież. Co prawda nie są skórzane ani nawet czarne, ale też dadzą radę. W końcu odkurzacze też są fajne ... ;)

Ingen kommentarer:

Legg inn en kommentar