Właśnie końcowi dobiegają the Best Święta Ever! Teoretycznie nic nie zapowiadało, ażeby te miały być w czym kolwiek lepsze. Inne - to na pewno! Ale lepsze? Właściwie, to wręcz przeciwnie! Mroźna Północ zawiodła w kwestii śniegu. Kotwiczka Wanda nie pozwoliła Ewie rzucić się w wir komercjalizmu, który zazwyczaj jest jedną z głównych atrakcji (świąteczne witryny wprowadzające w nastrój już od końca października). A przez internet to nie to samo... I nawet mandarynkami się nie mogliśmy poobżerać... Także teoretycznie powinno być dość szaro. Wyszło jednak zgoła odmiennie! Cały czas zastanawiam się nad istotą tego fenomenu. Jak nauczyć się tego zaklęcia tak, żeby móc oczarowywać każdy, nowy dzień? Jak na razie doszedłem do dwóch wniosków.
Po pierwsze - po raz kolejny przekonałem się jak wiele jesteśmy w sranie wyczarować z Ewą we dwoje. W ciągu tych wszystkich lat spędzonych razem do tej pory zawsze współdzieliliśmy troski i radości - nierzadko wręcz do porzygania. I to działa. Dla nas to działa. Wiem, że razem jesteśmy w stanie osiągnąć wszystko, co nam się tylko zamarzy! Kocham Cię Kochanie :* Tym bardziej, że MusBor został zasilony Wandalkiem ;) Czuję, że w tej konfiguracji nic nas nie powstrzyma ;)
Po drugie - muszę wyhamować. Nauczyć się spacerować. Przestać gonić w wyścigu z samym sobą (?) To moja kolejna "eureka". Od kiedy pamiętam - biegnę! Cały dzień - od samego rana. Start! Śniadanie, golenie, buty i już po 30 minutach od opuszczenia łóżka spocony czytam maile w pracy. Kolejne 8 godzin - szybciutko! Wtłoczone poczucie obowiązku nie pozwala mi na prywatę. Czasem denerwuje każdy kolejny, migający komunikator. Praca, praca, trzeba zamykać taski! I wreszcie jest - 8 godzin wyrobione! Ha det i biegiem do domciu! Zakupy trzeba zrobić po drodze? Cholera - to mi spieprzy wynik! Ufff ... już w domu ... zdążyłem ... Czy wygrałem? Nie wiem. To nie ważne. Ważne, że jutro też trzeba się ścigać, a 'dziś' można uznać za zamknięte. Który dziś? Szesnasty? No dobrze - byle do pietnastego...
Zapamiętałem wywiad z Tymochowiczem. Powiedział w nim, że wdzięczny jest swoim rodzicom za to, że nauczyli go żyć 'teraz'. Zazwyczaj młodzi ludzie żyją przyszłością: za 5 lat skończę studia, za 3 lata zdobędę uprawnienia, za 15 lat spłacę kredyt, za 6 lat mała idzie do szkoły i wtedy... No właśnie - co wtedy? Nastąpi magiczny moment, w którym poczujemy się spełnieni? Nirwana? Raczej nie... Albo pojawią się kolejne punkty w przyszłości odmierzające rytm życia, albo zaczyna się żyć przeszłością: pamiętasz te wczasy w Bułgarii? To były czasy... W tym schemacie nie ma czasu na życie 'teraz'. Pamiętam ten wywiad już od dawna, a jeszcze się tego nie nauczyłem... Muszę zwolnić! Pójść do pracy spacerem! Inną drogą! W pracy - znaleźć czas na telefon do kumpla. Po drodze zajrzeć do nowej piekarni.
Tak właśnie było w te święta. I chyba dla tego były tak zajebiste!
Ingen kommentarer:
Legg inn en kommentar