Dziś nie mam siły sie zmóżdżać. Mam poczucie kolejnego dnia przeciekającego przez palce, ale jest to przynajmniej niesprawiedliwe. Był spożywczak, była poczta, co więcej - była wizyta. Z czystym sumieniem mogę też sobie i Ewie dorzucić zdobycie kolejnych szlifów w chustowaniu i okazuje się, że rachunek ostateczny nie jest tak mizerny. Good. Mam nadzieję, że Wanda wychodzi na prostą. Oby ta noc była spokojniejsza dla obu moich dziewczyn. Może jutro pofilozofuję. A w poniedziałek come back do pracuni, czyli powrót do słuchania wybitnych historii wybitnych znajomych znajomych i kontynuacja tworzenia mojej własnej.
P.S. Na górze dyskoteka. A przestrzegano mnie przed Frognerem... ;)
Ingen kommentarer:
Legg inn en kommentar