Co prawda przegapiłem już jeden dzień, ale szczerze - nawet jara mnie to pisanie. Faktycznie całkiem ciekawa autoterapia. Do tego za darmo (nie licząc według 'czas to pieniądz' ;)). Tylko właśnie - autoterapia miała być.. Żeby się z depresji podźwignąć, tudzież nie dać małpie. I niby działa, ale czy przypadkiem nie bez skutków ubocznych? Jak wspomniałem - całkiem przyjemne to blogowanie. Tematy same napływają w ciągu dnia. Jeden za drugim. Czasem nawet trzeci i czwarty... i nagle łapię się na tym, że zaczynam na bieżąco komentować w myślach to co właśnie robię myśląc o sobie w osobie trzeciej. Taka narracja .. ;) Brakuje tylko motywu muzycznego jak w odcinku "No Bones About it" Family Guy, kiedy to Peter wygłaskał dzina z butelki piwa...
Ale wracając do tematu - czy to aby nie początek jakiejś shizy? ;) Z deszczu pod rynnę heh... No ale nie - no nie dajmy się zwariować. A z resztą - taki własny temat muzyczny to nawet fajna sprawa!
Poza tym - wróciłem do pracuni. Już po 6 godzinach siedziałem purpurowy dzięki zaufaniu jakie to okazał mi szefuńcio w kwestii ile i kiedy urlopu wykorzystałem i ile dni mi jeszcze zostało. Na szczęście obroniłem swojego, ale świeżej krwi zepsutej trochę mu zawdzięczam. Nic to - jeszcze lekko ponad dwa miesiące.
Dziewczyny same w domu drugi dzień. Nawet dają radę. A na świecie - pierwszy śnieg (mizerny, ale zawsze), znów te same budki udające julemarked (z nieśmiertelnym samskim namiotem) i iluminacja Karl Johana, przy której Nowy Świat prezentuje się jak Manhattan (sam nie wierzę, że to napisałem).
Ingen kommentarer:
Legg inn en kommentar